Bezwarunkowa miłość
Przebaczenie jest posłańcem miłości.
Wybaczyć to poznać współczucie, miłość, łagodność, bez względu na to, jaki w
danej chwili wydaje się świat (J. Jampolsky, Przebaczenie – najwspanialszy uzdrowiciel).
Zaczęłam od idei przebaczenia, ponieważ dzięki przebaczaniu doświadczyłam wielkiego błogosławieństwa na drodze rozwoju duchowego. Przebaczenie jest kluczem do wolności i szczęścia. Poznając w swoim życiu program 12 kroków doznałam całkowitego przeobrażenia swoich poglądów. Wiele w życiu wycierpiałam szukając ukojenia w uzależnieniach. Emocjonalnie byłam powiązana łańcuchami własnych ograniczeń. Odkąd pamiętam zawsze czułam się winna. Miałam żal do siebie, że nie jestem taka, jaką być powinnam. Nie mam pojęcia dlaczego tak się czułam. Nosiłam w sobie głęboką ranę wyżłobioną przez nienawiść. Byłam przekonana, że nikt nie może mnie pokochać. Osamotniona i oddzielona od Istnienia tworzyłam świat czarnych postaci, raz po raz atakujących mnie. To było piekło winy. Najbardziej przerażające miejsce we wszechświecie. Toczyłam wojnę z samą sobą. Sądziłam, że „wrogowie" znajdują się poza mną. Szukałam ukojenia tam, gdzie go nie było, w związkach, uspakajających tabletkach i alkoholu. Nie miałam pojęcia, że rozwiązanie znajduje się we mnie. W moim wnętrzu odnalazłam źródło wewnętrznej siły i nadziei. Nie stało się to od razu. Wiele lat zajęło mi uczęszczanie na mityngi Al-Anon i AA. Krok po kroku odnajdywałam siebie prawdziwą, schowaną głęboko w mrokach zapomnienia. 12 kroków jest programem duchowym. Dzięki temu procesowi mój umysł zaczął się uzdrawiać. Jednak najważniejsze okazało się przebaczanie sobie.
Po jakimś czasie przyszło rozpoznanie, że jestem niewinna. Błędy, potknięcia, szukanie drogi i jej nie znajdywanie, nie są winną. Wnikliwie przyglądając się swoim potknięciom zrozumiałam, że wszystko jest po coś mi dawane. Głęboki wgląd zaprowadził mnie do źródła. Odkryłam miłość płynącą we mnie i zapragnęłam dawać ją światu. I tak stałam się gotowa na nową przygodę, czyli niesienie posłania w Zakładach Karnych. Zapragnęłam nieść nadzieję ludziom, którzy podobnie, jak ja nie potrafili odnaleźć drogi do siebie i przebaczyć sobie. Wiem jak ciąży brzemię win. Wiem jak łatwo potrafimy oceniać, osądzać i skazywać. Doznałam tego wszystkiego i jedynym moim pragnieniem jest dzielić się z innymi moimi doświadczeniami i promieniować miłością. Bezwarunkowa miłość jest jak słońce, które świeci dla wszystkich. To jedyne lekarstwo dla zagubionego w ciemności świata. Intuicyjnie czuję, że tylko miłość jest rozwiązaniem dla każdego konfliktu, bólu czy braku nadziei. Ponieważ źródło każdego cierpienia znajduje się wewnątrz, a nie na zewnątrz nas. W świecie stwarzanym przez ludzkie koncepcje, próbujemy ją zastąpić wieloma rozwiązaniami, które nigdy nie przyniosły uzdrowienia. Nasze próby zastąpienia miłości okazały się żałosne. Napiętnowanie, karanie, izolacja to tylko pogłębianie konfliktu. Nic nigdy nie zastąpi bezwarunkowej miłości. Ponieważ tylko taka miłość postrzega prawdziwie. Wszystko inne jest odrealnionym mirażem, iluzją, zjawiskiem nierzeczywistym. Dlatego postanowiłam ją w sobie odkryć i nieść tym, którzy najbardziej jej potrzebują. Uczęszczając na mityngi AA w Zakładzie Karnym odkryłam wiele cudów. Doznaję tam ogromnych przeobrażeń. Jestem obdarowywana uwagą, zainteresowaniem i wdzięcznością. Pełnymi garściami daję siebie i otrzymuję skarby od moich braci. Często zmęczona dniem powszednim po mityngu doznaję lekkości i ożywienia. Trudno to wyrazić skowami. To tak, jakbym przygnieciona szarym pyłem rutynowych zdarzeń zostawała oczyszczana, odnawiana i uskrzydlana. Wdzięczność w oczach przyjaciół, emanujące ożywienie i życzliwość koją moją duszę i nadają sens moim działaniom. Ludzie, którzy wiele wycierpieli mają często głęboką wrażliwość i otwartość na innych. Właśnie u nich jest szansa na pełny rozkwit duchowego potencjału. Warto tego nie zmarnować... Cisza odosobnienia, tęsknota za bliskimi, męki poczucia winy otwierają ich serca i czynią bardziej autentycznymi. Można tego doświadczyć, gdy patrzy się poprzez serce i łączy z nimi w jedności. To tworzy tajemniczą a jednak prawie namacalną więź. Kiedy nikogo nie oceniam i spoglądam mimo maski, widzę to, co było zawsze dla mnie ukryte. Czuję niewinność każdej duchowej istoty. Ja już nie muszę wierzyć w dobro ukryte w każdym człowieku. Ja to wiem z całą pewnością ponieważ tego doświadczam. Jest to pewność człowieka, który porzucił pozory i z głębi odkrytej prawdy patrzy na każdego napotkanego człowieka, jak na brata. Ja po prostu widzę w nich siebie ...
Moim zdanie opowiadanie Anthoniego de Mello z książki pt. „Modlitwa żaby" w głęboki i doskonały sposób ukazuje nasze problemy w walce ze złem:
JAK ŚCIGAĆ ZŁOCZYŃCĘ
Pewnego dnia jakiś podróżny wędrował wzdłuż drogi, gdy tuż obok przejechał
jeździec na koniu; miał złe oczy i krew na rękach.
Parę minut później, tłum jeźdźców zatrzymał się pytając podróżnego, czy nie
widział kogoś z zakrwawionymi rękami, przejeżdżającego obok.
Właśnie go ścigali.
„Kim on jest?" zapytał podróżny.
„To złoczyńca", odparł przewodnik tłumu.
„I ścigacie go, aby oddać go w ręce sprawiedliwości?".
„Nie", rzekł przywódca. „Ścigamy go, aby pokazać mu drogę".
Samo pojednanie ocali świat, nie sprawiedliwość,
która jest innym określeniem na zemstę.
Barbara Kosacka