Jest to dość obszerny opis powieści składający się z trzech części. Krótkie streszczenie, opis wybranych zagadnień z treści książki oraz na końcu moje refleksje, czyli jak na mnie wpłynął kontakt z dziełem
, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A., Warszawa 2003
Kilka słów o dziele:
Michał Bułhakow, wybitny rosyjski pisarz, który mieszkał w Moskwie. Jego utwór Pt. „Mistrz i Małgorzata" jest powszechnie znanym arcydziełem światowej literatury pięknej na miarę Nagrody Nobla, której z niezrozumiałych powodów nie otrzymał.
„Mistrz i Małgorzata" to opowieść o miłości dwóch indywidualności. Akcja rozgrywa się w komunistycznej Moskwie na początku lat 30-stych XX wieku. Główni bohaterowie powieści Mistrz i Małgorzata są postaciami zupełnie nie pasującymi do świata, w którym żyją. Ich Charakterystyczne cechy takie jak: odwaga, mądrość i wrażliwość czynią z nich postaci niezwykłe pochodzące jakby z innego świata. Przeszkody i trudności jakie napotykają na drodze ku sobie oraz towarzyszące im cierpienia uwznioślają ich i uwalniają z łańcuchów przyziemnej wegetacji.
Nie jest to opowieść o mieszkańcach Moskwy. Jest to historia ludzi, w których życiu toczy się walka dobra ze złem. Bułhakow z talentem geniusza opisuje współczesny sobie świat, w którym panuje zalęknienie, nieufność, podwójna moralność. W ten zatopiony w mrokach świat rzeczywistości autor wprowadza postaci fikcyjne: szatana Wolanda wraz z jego świtą. Głęboka wiedza o życiu i dowcip przebijają z każdej stronicy dzieła. * * *
Streszczenie wybiórcze:
Bardzo interesująco i zabawnie opisane są reakcje ludzkie na niecodzienne zjawiska. W życie mieszkańców Moskwy wkraczają nadprzyrodzone siły. Przedstawicielami tych sił jest profesor czarnej magii Woland, który w istocie jest szatanem, oraz jego towarzysze, wśród których największą sensację budzi czarny duży kocur, Behemot. Pierwszą ofiarą niezwykłych zdarzeń staje się Prezes Głównego Stowarzyszenia Literackiego. Przez całe życie nie wierzył on w siły nadprzyrodzone. Pewnego razu siedząc na ławce w parku napotkał Wolanda, który przedstawił się za profesora czarnej magii i przepowiedział mu, że jeszcze tego samego dnia zginie. Prezes wyraźnie się przestraszył mimo, że nie wierzył w żadne przepowiednie. Jednakże zanim nastała noc przechodząc przez tory tramwajowe pośliznął się na rozlanym oleju i upadł a rozpędzony tramwaj odciął mu głowę. Wszystko zdarzyło się zgodnie z przepowiednią Wolanda. W ostatnim przebłysku świadomości prezes ze zdziwieniem i przerażeniem musiał przyznać rację, że wiedza, którą posiadał do tej pory nie wyczerpywała tajemnic otaczającego świata.
Tylko kilka niezwykłych postaci ukazało się a już działy się rzeczy nadzwyczajne, straszne i ciekawe zarazem. Np. ktoś zajrzał w głąb swej duszy i po raz pierwszy z bólem i goryczą odnalazł prawdę o sobie. Inny ktoś drżał ze strachu, że jego szachrajstwa mogą wyjść na jaw za sprawą tajemnych sił. Wszyscy, którzy spotkali Wolanda lub jego świtę byli poruszeni i zaniepokojeni. Bowiem w żaden racjonalny sposób nie można było wytłumaczyć sobie tego, co zaczynało dziać się w Moskwie.
Woland oraz jego świta zajęli mieszkanie w pobliżu centrum w Moskwie, które od tej pory zyskało złą sławę. Zaczęły w nim dziać się dziwne rzeczy. Czasem rozlegały się stamtąd hałasy i niespotykane dźwięki. Czasem drzwi przybywającemu gościowi otwierała naga, piękna kobieta. Jednych wprowadzało to w zdumienie innych oburzało. Innym razem ktoś z podrapaną głową został zrzucony ze schodów. Mieszkanie zaczęło wzbudzać zainteresowanie. Czarny, wielki kocur Behemot chodzący na tylnich łapach i mówiący ludzkim głosem wprowadzał wszystkich w zdumienie. W dodatku Behemot uwielbiał bawić się ludzkimi słabostkami, których sam posiadał również wiele. Powieść jest ubarwiona wieloma budzącymi śmiech historyjkami z jego udziałem. Każdy z towarzyszy Wolanda był w jakiś sposób nietypowy i wzbudzający sensację. Woland i jego świta ukazywali się również w wielu miejscach Moskwy bawiąc się ludzkimi przywarami i słabostkami. W scenach tych zachwyca barwność opisów oraz wnikliwa znajomość charakterów ludzkich. Zabawne sceny przeplatają się z obrazem rzeczywistości, który był jednym z tragiczniejszych w dziejach ludzkości. System komunistyczny wzbudzał w ludziach strach. Ludzie zaczynali obawiać się mówić prawdę. Trudne warunki bytowania oraz powolny proces odczłowieczania, który powodował system, sprzyjały donosom. Nie potrzebne były żadne dowody aby spowodować uwięzienie lub zesłanie sąsiada. Wystarczył tylko donos. Był to czas straszliwej próby dla naszego kruchego człowieczeństwa. Autor wprowadzając niezwykłe postacie i pełne humoru sceny w obraz tragicznej rzeczywistości nadał swej powieści lekkości i barwy. Jednocześnie jeszcze bardziej podkreśla to tragizm tamtego okresu.
Współczesna autorowi rzeczywistość przeplatana jest scenami z czasów, gdy na Ziemi przebywał Jezus Chrystus. Plastyczne opisy historii Poncjusza Piłata stają się żywe i aktualne, jakby zawieszone w ponadczasowej przestrzeni. Na ich tle spowita ciemnym całunem zniewolenia Moskwa zdaje się być maleńką przemijającą gwiazdką na firmamencie nieskończonego wszechświata.
Jeden z bohaterów powieści poeta o przydomku Bezdomny był świadkiem tragicznego wypadku, któremu uległ prezes. Widział odciętą przez tramwaj jego głowę. Przeżył on szok nerwowy ponieważ jemu Woland również tego samego dnia opowiadał o tym co się wydarzy na Moskiewskiej ulicy. Teraz zrozumiał, że musi mieć do czynienia z kimś bardzo niebezpiecznym. Postanowił więc odnaleźć go i oddać w ręce milicji. Poeta utwierdził się w swoich domysłach, gdy poszukiwany przez niego mag oraz jego świta dosłownie rozpływali się w powietrzu przy próbie schwytania. Zabawiali się z poetą wymyślając różne sztuczki w czym przodował kot Behemot. W konsekwencji pościgu i niezrównoważonego zachowania poeta znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Szpital okazał się nowoczesną kliniką, w której poeta znalazł dobrą i troskliwą opiekę. Dyrektorem klinki i lekarzem był mądry i doświadczony człowiek. Rozmowy z nim uspokoiły wzburzone nerwy poety. Wygodny, jednoosobowy pokój i cisza dawały mu ukojenie po przeżytych doświadczeniach. Teraz mógł w spokoju zaplanować sposoby schwytania Wolanda.
Niewiarygodne i budzące grozę przeżycia, których był świadkiem oddaliły się. Upływający czas osłonił je mgłą zapomnienia. Piękny widok z okna kliniki na rzekę i las uspokajał jego wzburzone wnętrze.
Pewnego wieczoru z zalanego światłem księżyca tarasu przybył do niego niezwykły gość. Mężczyzna ten zdobył klucz od drzwi balkonowych i bezszelestnie dostał się do pokoju poety. Przy blasku majowej nocy potajemnie snuli rozmowę. Tajemniczy gość to jedna z głównych postaci książki, nazywa on siebie Mistrzem. Przybyły z ciemności nocy gość z wielką uwagą wysłuchał Bezdomnego. Najbardziej zaciekawiła Mistrza opowieść poety o spotkaniu z profesorem czarnej magii. Mistrz szybko zrozumiał, że niezwykły mag jest szatanem i wyjaśnił to poecie. Dopiero teraz tajemnicze zdarzenia w oczach poety nabrały nowego sensu. Mimo to w umyśle poety panował nadal istny chaos. Przecież nikt z ludzi nie może znać przyszłości i dokładnie jej przepowiadać ani przeszłości. Profesor Woland opowiadał poecie co wydarzyło się dwa tysiące lat temu na tarasie Pałacu Poncjusza Piłata, opowiadał również co zdarzy się za chwilę na Moskiewskiej ulicy. Wszystko o czym mówił Woland było wyrażone tak sugestywnie i obrazowo, że nie podobna było nie uwierzyć. Po prostu czuło się, że on musiał to widzieć. Tylko jak mogło to być możliwe? Poeta chwilami czuł, że od tego oszaleje. Nic nie przypominało dawnego bezpiecznego świata. Wprawdzie była to bardzo okrojona rzeczywistość ale znana. Teraz wszystko zostało podważone i rozsypywało się w proch.
Blask księżyca, niezwykły gość odwracały, choć na chwilę, uwagę poety od strasznych wspomnień. W nocnym powietrzu unosił się wiosennym zapach. Mistrz zaczął opowiadać poecie piękne wspomnienia o dziejach swojej miłości. Niezwykłe były jej losy. Poeta wsłuchiwał się z zachwytem w opowieść mistrza i wydawało mu się, że widzi przed oczami piękną, ukochaną przez Mistrza kobietę.
W międzyczasie w Moskiewskim teatrze odbywało się przedstawienie czarnej magii. Wielki mag profesor Woland chciał sprawdzić jakie przemiany dokonały się w mieszkańcach Moskwy i poddał publiczność teatru próbom. W skutek jego sztuczek na publiczność zgromadzoną w teatrze zaczęły spadać z sufitu banknoty pieniężne. Panie mogły bez ograniczeń wybierać dla siebie różne stroje i obuwie. Ludzie łapali pieniądze nie dowierzając swojemu szczęściu, a panie w zachwycie przymierzały stroje. Na drugi dzień pieniądze zamieniły się w brudne papierki. Kosztowne stroje zniknęły. Panie, które wybrały sobie stroje na wczorajszym spektaklu, teraz pozostały np. tylko w bieliźnie na ulicy. Dochodziło do zabawnych, groteskowych scen. Wszelka ludzka ułomność wydobyła się na powierzchnię. Wśród publiczności wczorajszego spektaklu wrzało wzburzenie. Ludzie przychodzili na skargę do dyrekcji teatru. Jednym słowem powstał absolutny chaos. Wydarzenia te spowodowały skandal, który opisała prasa. Nazajutrz przepadło gdzieś całe kierownictwo administracyjne teatru.
W drugiej części powieści pojawia się piękna, mądra Małgorzata. Niezwykła ta kobieta jest żoną znanego i wybitnego naukowca. Jej mąż jest młody, przystojny i uwielbia ją. Można by powiedzieć, iż rzadkie szczęście ją spotkało. Zajmowali razem całe piętro pięknej willi z przyległym ogrodem. Mimo tego Małgorzata nigdy nie zaznała pełni i odczucia sensu w małżeństwie i w swoim życiu. Mając wszystkiego pod dostatkiem z tęsknotą w oczach wyglądała przez okno wypatrując czegoś niezwykłego. Kierowana tęsknotą swej duszy pewnego dnia z bukietem żółtych kwiatów wyszła naprzeciw swemu przeznaczeniu. Na jej drodze pojawił się mistrz. Mistrz był zaskoczony niezwykłą urodą Małgorzaty. Jej oczy wyrażały ogromną tęsknotę. Zdawała się być egzotycznym kwiatem pośród pustyni. Wystarczyło jedno spojrzenie aby zrozumieli, że są dla siebie stworzeni. W jakiejś innej przestrzeni ich dusze należały do siebie w ponadczasowym zjednoczeniu.
Małgorzata potajemnie została żoną mistrza i codziennie go odwiedzała. Okazywała mu pełną troski miłość, wspierała w tworzeniu, uczestniczyła w jego życiu duchowym. Często i regularnie spotykali się w maleńkim mieszkanku wynajmowanym przez mistrza. Ukochany za każdym razem z biciem serca nadsłuchiwał jej kroków. Mistrz wówczas pisał powieść o Poncjuszu Piłacie. Wspólne szczęście radowania się sobą niestety zakłóciły niekorzystne wydarzenia. Po ukończeniu powieści przez mistrza zaczęły się kłopoty. Ze względu na opisywane czasy i postacie nikt nie chciał jej wydać. Prasa z szatańską zjadliwością zaatakowała powieść i jej autora. Wrażliwy pisarz załamał się nerwowo. Z każdym dniem przybywało oskarżeń a w duszy artysty lęków. Wszystko, co go otaczało stawało się zagrażające: ciemna noc, samotność, sroga zima. W przypływie rozpaczy mistrz spalił rękopis powieści. W mroźny zimowy dzień ścigany niepokojem wewnętrznym udał się po pomoc do szpitala dla chorych psychicznie. Piękna Małgorzata już nie zastała mistrza, gdy przybyła do niego o umówionej porze. I nigdzie nawet śladu nie było jego stóp. Jego postać zaginęła w zimowej mgle. Małgorzata pozostała sama z rozdartym sercem i śmiertelnym niepokojem o Mistrza. Piękna kobieta próbowała szukać go wszędzie. Długie zimowe wieczory bez ukochanego wydały się trwać wiecznie.
Jednakże pierwsze zapachy wiosennego powietrza obudziły nadzieję w Małgorzacie. Upływające dni zimowej martwoty nie zamroziły żaru w jej sercu i nie ugasiły pragnień. Przeciwności losowe nie były w stanie zniechęcić do działania tej niezwykłej kobiety. Ponieważ wewnętrznie była gotowa na wszystko nadeszła oczekiwana pomoc, jak ożywczy, złoty deszcz, jak współczujący oddech wszechświata.
Pewnego dnia w promieniach słońca siedzącą na ławce Małgorzatę odwiedził wysłannik Wolanda. Dialog ten jest komiczny. Prymitywnie myślący Asasello i bogata wewnętrznie Małgorzata z wielkim trudem potrafią się porozumieć. Jego zniecierpliwienie słowami Małgorzaty i nieudolność zrozumienia wrażliwej kobiety budzą śmiech. Wielka odwaga Małgorzaty zadziwia nawet tego niezwykłego osobnika przybyłego z innej rzeczywistości. Jej zwierzenia, które tchną czystością duszy i miłość do Mistrza budzą irytację ale zaciekawienie u wysłańca. Rola Asasella polegała na namówieniu Małgorzaty aby przybyła na spotkanie z Wolandem. Brak współczucia i empatii u niego utrudniał porozumienie. W końcu Małgorzata domyślając się w czym rzecz sama wyraziła zgodę na spotkanie. Wierzyła, że Woland może pomóc jej odszukać ukochanego mistrza. Zdeterminowana Małgorzata w jednej chwili zdecydowała się na porzucenie dotychczasowego życia i postanawia wyruszyć na poszukiwanie Mistrza. Wysłannik obiecuje jej szybkie spotkanie z Woladem, wielkim wodzem świata ciemności. Rozmowa ta ukazuje niezwykłą przepojoną miłością wiedzę autora o ludzkich charakterach.
Małgorzata otrzymała od tajemniczego posłańca niezwykły krem, po którym stała się młodsza, radosna i lekka. Z niecierpliwością czekała na umówiony sygnał nie mogąc uwierzyć swojemu odbiciu w lustrze. Mąż jej wyjechał na kilka dni w delegację. Czuła się wolna i uskrzydlona oczekiwaniem czegoś niezwykłego, co już unosiło się w powietrzu wokół niej. Wiedziała, iż nadszedł czas pożegnania na zawsze swego dotychczasowego życia. Zapragnęła na pożegnanie trochę się zabawić. Zobaczywszy nadchodzącego sąsiada usiadła naga na parapecie okna. Blask księżyca oświetlał jej piękne, zgrabne ciało. Wyglądała jak zapatrzona w nocne niebo bogini. Widok ten zaszokował obłudnego mężczyznę, który upadł na ławkę z wrażenia. Piękna kobieta zakpiła sobie z ludzkiego zakłamania. Z radością zamknęła za sobą drzwi przeszłości oczekując nowych wrażeń, które na zawsze miały pozbawić ją wewnętrznej pustki i odczucia bezsensu. Na biurku w gabinecie męża pozostawiła kartkę z pożegnalnymi słowami. Za sprawą tajemnych sił przy blasku księżyca Małgorzata wyleciała na miotle przez okno stając się niewidzialną dla ludzi. Jakże radowała się wolnością i cudownym lotem. Pofrunęła daleko za miasto pędząc w poświacie księżyca na spotkanie nieznanego ... Mijała lasy, rzeki, jeziora. Piękne widoki zachwycały ją. Odświeżona lotem i kąpielą w jeziorze powróciła do Moskwy na spotkanie z tajemniczym cudzoziemcem. Następnie Małgorzata znalazła się w moskiewskim mieszkaniu, w którym już od wielu dni działy się różne, dziwne rzeczy. Najbardziej zaskoczyło ją to, że mieszkanie to przybrało niewyobrażalnie ogromne rozmiary. W jednym z pokoi przy nikłym świetle świec Małgorzatę przestawiono głównemu wodzowi ciemności. Już sam jego wygląd mógł przerażać. Jedno oko świeciło niezwykłym blaskiem i przewiercało każdego na wylot, drugie zaś było studnią ciemności i cieni zastygłych jakby na wieki. Od Wolanda dowiedziała się, że w jej żyłach płynie królewska krew, dlatego została ona zaproszona, aby pełnić rolę gospodyni w wiosennym balu pełni księżyca, który odbywał się w królestwie cieni co roku. Woland odnosił się ciepło i opiekuńczo do Małgorzaty. Nie wiedziała dlaczego musi wypełnić tą dziwną misję. Woland nie wyjaśnił jej niczego do końca. Pozostała w niepewności otoczona tajemniczymi zjawiskami wokół.
O północy goście zaczęli przybywać na bal „pełni księżyca". Przez cały czas świta wodza ciemności towarzyszyła Małgorzacie. Wkrótce zaczęły pojawiać się najróżniejsze postacie z wielu epok, które Małgorzata miała za zadanie osobiście przywitać. Każdy z przybywających gości powinien zostać przez nią zauważony, takie otrzymała instrukcje od Wolanda. Niektóre postacie przybywały prosto z trumien w stanie rozkładu i przybierały na bal postać ziemską. Płynący jak rzeka ogromny tłum napierał na Małgorzatę podtrzymywaną przez świtę Wolanda. Chwilami robiło się jej niedobrze, czasem śmiertelny strach owiewał ją lodowatą grozą, ale odwaga nie opuściła jej ani na chwilę. Była zdolna do wszystkiego dla tego, kogo kochała. Same niezwykłe rzeczy stały się udziałem tej niepowtarzalnej w jej życiu nocy. Tajemnicza i upiorna noc wreszcie przeminęła, pozostawiając Małgorzatę ledwie żywą ze zmęczenia.
Tymczasem w domku przy jednym z zaułków Moskwy cicho oddychał pogrążony we śnie mistrz. Woland oczarowany niezwykłością Małgorzaty zawrócił dla niej czas. Sprowadził ze świata obłędu jej ukochanego i wskrzesił z prochów nieszczęsną powieść. Za sprawą niezwykłych sił, znów mogli być razem w tym samym miejscu, który dawał ich miłości schronienie. Nie sposób jednak podążać przez życie stąpając po tych samych śladach.
Dlatego gdzieś w nadziemskich przestworzach toczyła się konferencja na temat ich przyszłości. Ich los rozstrzygał się wysoko ponad nimi w innym wymiarze. O dobro dla nich zabiegały zarówno siły światłości jak i ciemności. W końcu narada dobiegła końca i sprawiedliwy spokój został podarowany biednemu mistrzowi i tej, która tyle dla niego wycierpiała. Wino o niezwykłej mocy, które wypijają przeprowadza ich do innego wymiaru. Po drodze do podarowanej im krainy pokoju spotykają bohatera powieści Poncjusza Piłata. Siedział na swym tronie zastygły w boleści i żalu. Wzruszony jego smutnym położeniem mistrz mógł go uwolnić. Został obdarowany niezwykłymi możliwościami. Wskutek odczuwanego przez mistrza współczucia bohaterowi jego powieści zostaje podarowana wolność i przebaczenie. Wyrusza on drogą utkaną z poświaty księżyca ku górze. Towarzyszy mu współczujący, wszystko wybaczający przyjaciel ludzkości.
Mistrz i Małgorzata odnajdują swoje miejsce w domku, gdzie płoną świece a wokół roztacza swoje piękno wiosenna przyroda. Wieczny spokój tchnie z krainy, do której zostali zaproszeni. Cicho szemrzący strumyk zlewa się ze słodkim głosem ukochanej i koi duszę mistrza.
* * *
Impresje własne:
Ostatnia powieść pt. „Mistrz i Małgorzata", którą ukończył kilkanaście dni przed śmiercią Michał Bułhakow zdaje się być przebłyskiem geniuszu. Być może cierpienie i choroba sprawiły, iż dostrzegł światło niezgłębionej Tajemnicy - jakby otarł się o nią. Już motto do książki mówi o niezwykłej intuicji autora:
"... więc kimże w końcu jesteś?
-Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąć,
wiecznie czyni dobro."
(J. W. Goethe, Faust)
Opisana historia uczyniłam mnie innym człowiekiem. Jestem pełna podziwu i szacunku dla Małgorzaty. Odwaga tej kobiety jest zachwycająca. Potrafiła ona pójść za głosem swej duszy, mimo otaczającego ją zbytku i wygody. Z reguły dopiero wielkie cierpienia są w stanie nas obudzić i naprowadzić na drogi spełnienia. Małgorzatę miłość porwała ku spełnieniu i uczyniła otwartą na rzeczy nowe, nieznane, niewidzialne.
Nie mogłam się nadziwić, że kiedyś czytając tą książkę niewiele mogłam z niej rozumieć. Miałam wówczas 18 lat. Teraz zrozumiałam, że mądrość i geniusz zawarte w tej powieści objawić się mogą dopiero ludziom dojrzałym, którzy przeżyli wiele doświadczeń. Już pierwsze strony powieści zabrały mnie w inny świat. Potem, gdy zanurzyłam się w głębię opowiadanej historii dostrzegłam rzeczywistość pełną prawdy, światła, wolności. Wyfrunęłam jak orzeł porwana geniuszem autora z okrojonego do objętości kurnika świata tworzonego przez ludzi. Ukazał mi ląd czysty, wolny od ludzkiej obłudy i kłamstw, jaśniejący blaskiem prawdy. Byłam urzeczona tym światłem. Czułam bliskość i miłość do autora. Im głębiej wnikałam w treść powieści tym większe odczuwałam współczucie dla Bułhakowa. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo musiał czuć się osamotniony ten mądry, wrażliwy człowiek pośród zwykłych „zjadaczy chleba". Jego wizja świata daleko wykracza poza sztucznie ograniczaną przez nas rzeczywistość. Ulegamy złudzeniu, że można funkcjonować na jednym biegunie i być szczęśliwym. Ulegamy wielu złudzeniom, które sami wytworzyliśmy. Bułhakow zaś ukazuje rzeczywistość prawdziwą: piękną, wielobarwną, otuloną mgłą tajemnicy. Zrywa z niej czarny obłok obłudy, doszukuje się prawdy o naturze ludzkiej i ukazuje ją światu. Czyni to w sposób zachwycający, z wielkim wyczuciem, humorem i miłością do człowieka.
Świat, w którym żyjemy jest dwubiegunowy. Nie sposób oddzielić światła od cienia, dobra od zła. Rzeczywistość otaczająca nas jest wielobarwna i bogata. Smutek przeplata się z radością, ból ze szczęściem a światłość z ciemnością. Taka sama zasada przenikania wypełnia nasze ludzkie istnienie. Nigdy nie możemy wiedzieć do końca, co może dobrego przynieść „zło", lub jak wielką udręką może okazać się w przyszłości, to co oceniamy dzisiaj jako dobro. Gdzieś na dnie ciemności może ukrywać się światłość. Nasz umysł nie potrafi zgłębić tajemnic bytu, w których jesteśmy zakotwiczeni. Nauka również nie daje żadnych odpowiedzi na zagadkę istnienia. Jedynie genialna intuicja pisarzy lub poetów potrafi przybliżyć, to co niewyrażalne w słowach. Autorowi „Mistrza i Małgorzaty" udało się w mistrzowski sposób zaniepokoić czytelnika, zmusić do refleksji nad zagadką naszego istnienia.
W drugiej części książki dialog pomiędzy przedstawicielem ciemności Wolandem a Mateuszem Lewitą naznaczony jest mądrością człowieka, który wiele dostrzega. Woland nazywa głupcem Mateusza dlatego, że marzy mu się świat, który byłby niezmąconą światłością. Gdyby jego fantazja miałaby się spełnić musiałby zniszczyć wszystko co istnieje. Nawet drzewa rzucają cień – mówi Woland.
W pierwszej części książki jest mowa o tym, jak stronniczo pojmuje Mateusz Lewita słowa Chrystusa. Nadaje im własną interpretację. Jakże genialnie dostrzegł autor prawdę o życiu. Niewątpliwie człowiek wypaczył prawdę Ewangelii. Tak bardzo, iż czasem ten, który ma się za wierzącego jest przepełniony nienawiścią. Bułhakow dostrzega tę ogromną przepaść między tym, co głosił Chrystus a nauką jego uczniów. Również Poncjusz Piłat zarzuca Mateuszowi, iż nie może być uczniem Chrystusa nie odczuwając miłosierdzia. Jakże gorzka to prawda o wielu z nas, którzy podajemy się za jego uczniów.
Głęboką znajomością ludzkiej duszy tchnie dialog poety Bezdomnego z lekarzem i dyrektorem Kliniki Psychiatrycznej. Padają trafne, mądre słowa, które naprowadzają poetę na groteskowość sytuacji, w której się znalazł. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że spotkał on szatana. Lekarz swoim spokojem i cierpliwością sprawił, że pacjent ujrzał wszystko w innym świetle. Jego wewnętrzny konflikt, udręka niepokoju i przymus działania zostały ukojone. W końcu zasępiony poeta przyznał rację lekarzowi i zapadł w uzdrawiający sen. Gdy pierwszy raz poeta widział lekarza miał nieodparte skojarzenie jego postaci z Poncjuszem Piłatem. Scena ta tchnie ciepłem człowieczeństwa. Dyrektor klinki przedstawiony jest nie tylko jako doskonały fachowiec i dobry człowiek ale również zaskakuje czytelnika mądrością i głębią spostrzeżeń. Chwilami wydaje się być on mędrcem, który czyta w ludzkich sercach.
Naprzemienne przenikanie się obecnej rzeczywistości z czasem przeszłym, jakby zapisanym na zawsze w jakiejś niepojętej dla naszego umysłu przestrzeni, nadaje powieści klimat nie z tego świata. Nie jest to jednak bajkowa opowieść, ale intuicyjny przebłysk natchnienia, że wokół nas istnieje więcej niż potrafimy doświadczać czasoprzestrzeni i wymiarów wszechświata. Codzienna świadomość na najprymitywniejszym poziomie przeplata się ze szczytowymi doznaniami. Czytając powieść przeczuwamy, że inny świat kryje się dosłownie za zasłoną niewiedzy, która odgradza nas od świetlanych doznań. Przepełniona dowcipem akcja łączy w sobie mądrość życiową i niezwykłą fantazję. Poczucie humoru przeplata się z głęboką znajomością natury ludzkiej. Bułhakow opisuje świat w sposób zachwycający. Zamiast ganić i oceniać ludzkie przywary on wydobywa je na światło w lekkim, nie raniącym dowcipie i paradoksie.
Powieść ukazuje jak wielka przepaść rozpościera się między tajemnicą dwubiegunowego świata a ocenami ludzkimi. Czasem tylko nielicznym wybrańcom udaje się wiarą i sercem ją zmniejszyć. Nasza natura zdaje się funkcjonować na zasadzie kontrastów. Zablokowane zostałoby nasze zmysłowe odbieranie świata bez zmiany światła w ciemność i odwrotnie. Autor powieści ukazuje poprzez losy głównych bohaterów, że szczęście połączone z cierpieniem daje wzrost człowiekowi. Jest konieczne dla jego rozwoju jak powietrze do życia. To właśnie przeciwności na drodze do zjednoczenia się kochanków czynią z nich istoty w pełni ludzkie. Zmagania z trudnościami umacniają ich charaktery i wzbogacają wewnętrzny świat. W trudnych, pełnych cierpienia sytuacjach wydobywa się z nich bogactwo ducha, męstwo, odwaga, czuła troska o tego, kogo miłują. Nie poznaliby swoich możliwości, gdyby wiedli życie bez trosk w letnim letargu zasypiając.
W powieści Michała Bułhakowa główny przedstawiciel świata ciemności jest zadziwiająco szlachetny, sprawiedliwy i słowny. Jeśli dzieje się jakaś tragedia, to jest ona jakby zaplanowana od dawien dawna i nie zależna od jego woli. Jest jakoś tajemnie wmontowana w dwubiegunowość tej rzeczywistości. Powstrzymuje on wybryki swojej świty, które są zbyt krzywdzące. Pozwala tylko na nauczki dla tych, którzy wręcz domagają się sprawiedliwości. Daje lekcje jak uważny, dobroduszny nauczyciel. Tylko wyjątkowe kreatury ludzkie są potraktowane bardziej ostro. Ci, którzy są obłudni, kradną, oszukują i gromadzą dobra materialne kosztem innych. W momencie, gdy Małgorzata ujawnia swoje współczucie dla innych Woland otrząsa się z niechęcią przed przejawami miłosierdzia, lecz sam postępuje również miłosiernie. Zadziwiająca jest prawość jego charakteru. Niektórzy mieszkańcy Moskwy opisani w powieści są wręcz szatańsko odrażający, pełni nienawiści i nieludzcy. Może autor chciał pokazać zadziwiający fenomen natury ludzkiej, mianowicie, że człowiek ma możliwość stania się aniołem albo szatanem, tak odrażającym, że nawet najgorszy przedstawiciel świata ciemności nie może mu dorównać? Woland zdaje się być czystym i otwartym dzieckiem wobec obłudy, zakłamania i brudu wydobywającego się z człowieka. A może genialna intuicja podpowiadała autorowi to, że nie istnieje tylko zło samo w sobie i dobro bez domieszki zła? Przedstawiciel królestwa zła u Bułhakowa wcale nie jest zły. Może według autora nawet szatan nie może być tylko zły?
Powieść zawiera w sobie tyle głębi, że staje się jak ocean nie do przebycia. Można wielokrotnie ją czytać i na nowo odkrywać coś innego, zadziwiającego i pięknego. Jest zagadką, zadaniem na całe życie. Mówi o rzeczach najważniejszych, o naturze ludzkiej i tajemnicach naszego bytu.
Miłość przedstawiona jest jako fenomen, który porywa duszę do tańca wiecznego. Natomiast zupełnie wymyka się z okowów stworzonego przez ludzi świata. Sztuczne regulacje, ograniczenia i schematy nie dają żadnej szansy dla narodzin miłości. Tam, gdzie człowiek zaplanował ją umieścić, nigdy prawie jej nie ma. W powieści miłość pojawia się jak trzęsienie ziemi, nieproszona, tylko przeczuwana. Staje się żywiołem, porusza człowieka do samego dna jego istoty. Zrywa pęta, drwi z ludzkich zabezpieczeń. Zaprasza w zaświaty, dodaje skrzydeł i odwagi. Dosłownie bierze człowieka w posiadanie i wyrywa z miernoty jego wegetowania.
Mistrz nawet nie jest w stanie przypomnieć sobie, czy w ogóle były jakieś kobiety przed spotkaniem Małgorzaty. Gdy poeta pyta go, czy on ma, lub miał żonę. W bezradności swej nie może sobie przypomnieć imienia żony, a może to był tylko cień w jego życiu? Bułhakow zupełnie zadrwił sobie z układów społecznych, które są powierzchowne i odzierające człowieka z jego godności. Społeczeństwo narzuca normy, które są wygodne dla tych, którzy zastygli w miernocie, a drugi człowiek staje się dla nich przedmiotem, czy towarem przetargowym. Są antyrozwojowe, nieludzkie i ograniczające rozwój ku człowieczeństwu. Z powieści wynika, iż stworzony przez nas świat nie sprzyja dążeniu do ideałów, nie dodaje skrzydeł, natomiast ogranicza wolność, gloryfikuje antyrozwój, zaprasza do wstecznictwa, wygodnictwa, zamyka horyzonty na wieczność w ciasnym, odrażającym egoizmie.
Małgorzata jest gotowa na wszystko, jednak oprócz krzywdzenia innych. „Zaprzedaje siebie diabłu", aby tylko zdobyć wiadomość o ukochanym. Z jaką oczywistością wyraża chęć oddania się nieznanemu cudzoziemcowi. Następnie spędza noc na przerażającym balu. Doświadcza śmiertelnego strachu, niepewności jutra. Sama pośród niepojętych potęg sił nadprzyrodzonych zachowuje do końca godność i odwagę. Wydaje się, że to miłość, którą odczuwa w sercu czyni ją tak wspaniałą. Bowiem Małgorzata była gotowa na przyjęcie wielkiego daru, jakim jest miłość. Jej nie wystarczała wygodna egzystencja. Tęskniła za czymś większym niż może podarować ten świat. Jej pragnienia zostały spełnione. Miłość powiodła ją do krainy Wieczności. Niezmącony niczym spokój podarowany Mistrzowi zapewne odzwierciedla tęsknoty autora. We fragmencie powieści, gdy Woland ze swoją świtą oraz głównie bohaterowie szykowali się do ostatniego lotu wyrażone są uczucia autora w pięknych, poetyckich słowach. Wynika z nich, że ten kto wiele w życiu wycierpiał, kto był zanurzony w ciemnościach bez granic, pragnie odnaleźć spokój. Zapadający zmierzch po barwnym zachodzie słońca przywołuje smutek ziemskich udręk. Więc wszyscy chętnie dosiadają swoich uskrzydlonych rumaków i mkną przez czarną noc do krainy, gdzie nie będzie cierpienia i bólu.
Według mnie Bułhakow w powieści pt. „Mistrz i Małgorzata" zdaje się patrzeć na świat z innej już perspektywy. Genialna intuicja i mądrość wyniosły go na dalekie przestrzenie ponad ziemią. Zagubieni pośród ciemności, dostrzegający tylko swoje problemy ludzie, są widziani przez niego z perspektywy szybującego w przestworzach orła. Ich codzienna krzątanina wokół spraw nijakich, nieistotnych opisana jest z wnikliwym poczuciem humoru i miłością do człowieka. Przeżywając tę powieść całym sercem wyczuwa się, iż jej autor wkroczył na drogę nieskończoności. Być może, że cierpienia i długotrwała choroba sprawiły; że drzwi do Wieczności zostały dla niego otwarte już za życia.